Kilka tygodni temu, gdy zakiełkowała w mojej głowie myśl, aby kupić maszynę, zaczęłam szperac w internecie. Szukałam odpowiedzi na pytanie każdej osoby, która rozpoczyna swoją przygodę z szyciem a mianowicie "Jaką maszynę kupić?". Zdanie zmieniałam trzy razy dziennie, jednak moim faworytem pozostawał Silvercrest z Lidla. Osobiście nie spotkałam się z żadną negatywną opinią... Ale żeby nie było tak prosto -owa maszyna była niedostępna w ofercie. Kontaktowałam się nawet z Lidlem, mając nadzieję, że jest możliwość sprowadzenia Silverki do sklepu. Niestety.
Swoją maszynę juz kupiłam-nie jest to Silvercrest oczywiście, lecz jestem zadowolona z zakupu.
Dziś rano natrafiłam na gazetkę Lidla i zakuło mnie z żalu :) Miesiąc temu kupiłam maszynę, bo zabrakło mi cierpliwości a za kilka dni-30.07.2015r- pojawi się w Lidlu Singer Tradition 2282. No Silverka to nie jest, jednak analizując występowanie maszyn w sklepie, lada dzień pojawi się również ta sławna już maszyna.
A ten Singer... Kusi. Jest od mojej maszyny po pierwsze tańsza(niewiele ale jednak), po drugie ma dłuższą gwarancję(o rok!), no i po trzecie jest bardziej zaawansowana. Nie będę się rozwodzić w tym temacie, za dużo tego :) Ehhh... I po czwarte -zdaje się być bardziej profesjonalna. Nie oszukuję się... Moja to taki... Plastik-Fantastik :) Bardziej przypomina zabawkę niż narzędzie pracy :) Jednak estetyka samej maszyny nie jest ważna, raczej to co spod jej igły wychodzi. Niedługo postaram się dodać recenzję mojej maszyny z punktu widzenia totalnego laika...
Wracając do Singera - gdybym nie miała maszyny, to poważnie bym się nad nim zastanowiła, bijąc się z myślami czy brać tą czy czekać na Silvercrest...
A Wy co myślicie o Singerze? Warto? Czy dawny blask tych maszyn powróci? A może macie ten model w domu?
Ps. Singer kojarzy mi się tylko z maszyną mojej babci... Stary, poczciwy Singer, chodzący jak czołg :) Kiedy to było...
Zdjęcie pochodzi z pl.dawanda.com