Zauroczona kotami z bloga niezwykle zdolnej Martyny(Martyna Wymyśla) zapragnełam pójść w szyciu ciut dalej... I oto mój debiut :)
Jako mama dwóch urwisów troszkę brak mi takich dziewczęcych rzeczy. Jednak nadażyła się okazja, aby uszyć kota dla półrocznej Alicji. Oj... Ile radości miałam z tego szycia :) Pewnie, do oryginału się nie umywa ale ważne, że od serca ;)
Kotka zwana Brunhildą otrzymała spódniczkę tutu i baletki :)
Nie miałam pojęcia jak zabrać się do wykroju, pewnie utrudnilam sobie wszystko jak tylko się dało :D
Najpierw wycielam tułów i głowę, następnie ręce, nogi i ogon, które wypchalam jako pierwsze. I tutaj pojawił się problem. Zszywając przód z tyłem, wkladałam kończyny do środka, żeby je zszyć ale nie mieściły się i musiałam się nieźle natrudzic przy tym. Wywinełam go (a właściwie ją) na prawą stronę i wypchałam. Zaszyłam dziurę ręcznie i doszyłam na koniec ogon.
Oczywiście musiał być też kawaler do pary :) Oba kociaki mają zdejmowane dodatki. Kicia ma tutu na gumce, baletki wiązane a kocur ma muchę zapinaną na napa :)
Do Martyny kotów im daleko ale radości mi sprawiły co nie miara...
Kto by pomyślał, że w wieku 26 lat będą mnie cieszyć pluszaki :D
Niedługo pojawi się post na temat stopek. Wiem, temat się pojawiał na innych blogach. Jednak przedstawię sprawę oczami osoby, która dopiero zaczyna szyciową przygodę ;)
Do zobaczenia :)
Anka